wtorek, 15 lipca 2014

Seven Days tom 1 - Rihito Takarai, Venio Tachibana



Tytuł: Seven Days
Podtytuł: Monday - Thursday
Autor: Rihito Takarai (rysunek), Venio Tachibana (scenariusz)
Tom: 1
Wydawnictwo: Kotori
Liczba stron: 168
Ocena: 6/6






Czasami miłość przychodzi w najmniej spodziewanym momencie i w zadziwiający sposób, zaś obiekt uczuć może okazać się nie lada zaskoczeniem. Miłość jest nieprzewidywalna, pozbawiona skrupułów, niebezpieczna w swojej bezwzględności.
Jeśli jej posłuchasz, możesz nieludzko cierpieć.
Jeśli jej posłuchasz, możesz zanurzyć się w oceanie słodkiej radości.
Którą drogę otworzy przed Tobą? Którą poprowadzi bohaterów „Seven Days”?

Shino Yuzuru to diabeł w skórze anioła. Przystojna buźka, niebywały talent łuczniczy i paskudny charakterek, który gryzie się z tym, co dostrzegalne gołym okiem. Dziewczęta go uwielbiają, ponieważ sądzą, że pod powierzchownością księcia z bajki, kryje się równie urocza duszyczka. Niestety, szybko idą po rozum do głowy i rezygnują z walki o swoją „miłość”. Nic więc dziwnego, że Shino ma tego serdecznie dosyć i marzy o uczuciu, które obejmie go całego, nie zaś tylko jego wygląd. W poniedziałkowy poranek przypadek stawia na jego drodze chłopaka, którego powodzenie naprawdę robi wrażenie. Seryou Touji spotyka się z każdym, kto jako pierwszy poprosi go w poniedziałek o „chodzenie”. Taki związek trwa zazwyczaj tydzień, po czym następuje wymiana partnerki. Dlaczego? Shino nie pyta, za to korzystając z okazji, składa Seryou propozycję „chodzenia”, której ten nie odrzuca, a jak się ostatecznie okazuje, przyjmuje ją i w ten właśnie sposób rozpoczyna się ich seven days.


Pierwszy tom mangi „Seven Days” podejmuje niezwykle istotne, „uczuciowe” tematy, z których na pierwszy plan wysuwają się dwa zagadnienia – jedno dotyczące Shino, drugie Seryou. Przyglądając się pierwszemu z nich, możemy zadać sobie pytanie: na czym tak naprawdę polega zauroczenie osobą, której nawet nie znamy? Jak zauważa Shino, którego ten problem dotyczy w szczególności, człowiek na podstawie wyglądu tworzy wyimaginowaną wersję charakteru osoby, którą jest zainteresowany. Nie obdarza więc uczuciem konkretnej osoby, ale wyobrażenie o niej. Ten rodzaj „miłości” jest więc wyłącznie pociągiem fizycznym, który może, ale nie musi przerodzić się w coś więcej. W przypadku Shino przypomina to przekleństwo, właśnie dlatego, że jego urocza buzia nie idzie w parze z przesadną szczerością i brakiem ogłady. Ktokolwiek go naprawdę pokocha, najpierw musi zaakceptować jego całokształt i pod żadnym pozorem nie wyobrażać sobie wnętrza pasującego do zewnętrznej powłoki.

„Cause all of me.
Loves all of you.
Love your curves and all your edges.
All your perfect imperfections.”
(John Legend – All Of Me)

Przypadek Seryou dotyka drugiej części problemu, a więc: aby się zakochać, należy poznać najpierw tę drugą osobę i dopiero wtedy ocenić, czy zaiskrzyło. Chłopak korzysta więc z możliwie najlepszego sposobu, by osiągnąć swój cel. Nikomu nie odmawia, gdyż nie może zakładać z góry, że nie poczuje z czasem „mięty”. Tym samym widać, jak poważnie i desperacko podchodzi do tematu, chociaż czyni go to typem uroczego kobieciarza. W rzeczywistości, nie chcąc oszukiwać ani siebie, ani tej drugiej osoby, więc musi mieć pewność, że jego związek ma szansę na przyszłość, a sytuacja jest tym poważniejsza, że jego serce nie jest do końca wolne, toteż przyszła miłość powinna okazać się silniejszą niż poprzednie uczucie. W konsekwencji, podejścia Seryou i Shino są zupełnie inne. Gdy jeden jest pełen nadziei i dobrych chęci, drugi z góry zakłada niepowodzenie, a przecież od czegoś udany związek zacząć się musi.


Wątek romantyczny należy więc do grona niezaprzeczalnych atutów tej dwutomowej serii, jednakże największym plusem „Seven Days” jest wspomniana przeze mnie dwójka głównych bohaterów. Obaj są niewątpliwie czarujący i interesujący, gdyż reprezentują sobą dwa różne światy poglądów, ale jednocześnie łączy ich chęć odnalezienia szczerego uczucia, które nie będzie oparte na powierzchowności lecz na wnętrzu. I tak, Shino podchodzi do tematu z uśmiechem i pesymizmem, zaś Seryou z powagą i otwartością. Ten pierwszy proponuje związek bez konkretnego powodu, drugi chce spróbować licząc na to, że może tym razem znajdzie to, czego tak zawzięcie szuka. Dzięki tej dwójce, Venio Tachibana zestawiła ze sobą uczucia sięgające tylko do powłoki zewnętrznej i te, które skupiają się głębiej, jednego czyni esencją romantyzmu, drugiego jego braku, a towarzyska ogłada zostaje przeciwstawiona niezgrabności. Wyniki tego zabiegu czytelnik poznaje już teraz, ale najprawdopodobniej dopiero w drugim tomie będzie miał okazję zapoznać się z ostatecznymi wnioskami.

Co się tyczy kreski Rihito Takarai, jest ona miła dla oka, co naprawdę pasuje do mangi shounen-ai, z którą mamy w tym wypadku do czynienia. Brak szczegółowego tła pozwala skupić się na treści i uczuciach, zaś równowaga między bielą, czernią i szarością nadaje całości wyrazistości. Bohaterów cechuje stabilność ekspresji, która czyni z nich normalnych, niewyróżniających się w jakiś szczególny sposób nastolatków. Nie są, bowiem ani „zimnymi rybami”, ani też „clownami” i ta cecha warsztatu mangaki idealnie oddaje klimat tego tytułu, gdyż nie mamy do czynienia z komedią, ani z wyciskającym łzy dramatem. Tym samym, zarówno kreskę Rihito Takarai, jak i scenariusz Venio Tachibany można określić jednym słowem: równowaga.


„Seven Days” jest więc 100% -owym romansem, który ukazuje drogę, jaką dwoje młodych ludzi musi pokonać, by zaspokoić swoje sercowe potrzeby. Esencją tej mangi jest temat miłości, który zostaje przedstawiony w sposób znany każdemu czytelnikowi, a więc poprzez kontrast pomiędzy fizycznością a wnętrzem. Bezsprzecznie, tytuł ten stanowi pełnowartościowy „posiłek” dla każdej osoby zainteresowanej shounen-ai.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz