niedziela, 21 września 2014

Zakochany tyran tom 6 - Hinako Takanaga



Tytuł: Zakochany tyran
Tytuł alternatywny: Koi Suru Boukun, The Tyrant Who Falls in Love
Autor: Hinako Takanaga
Tom: 6
Wszystkich tomów: 9
Stan aktualny (JP): seria zakończona?
Wydawnictwo: Kotori
Liczba stron: 192
Ocena: 6/6




Mówi się, że szczęśliwi czasu nie liczą… Może powinni? Wiedzieliby wtedy, że to, co dobre nie trwa wiecznie, a to, czego najbardziej się obawiają może być z każdym dniem coraz bliżej. Niestety, miłość jest najbardziej ogłupiającym zmysły i rozum uczuciem, które potrafi zamienić człowieka w unoszącą się nad ziemią wróżkę i w pełzający po ziemi szlam. Cóż, Morinaga przeszedł już przez wszystkie te stadia miłosnej ewolucji i teraz musi stanąć oko w oko z niepewną przyszłością swojego małego raju. Oto przed nami szósty tom „Zakochanego tyrana”!

Po miesiącach nieobecności, Tatsumi wraca z Kanady. Nastał więc ten szczęśliwy dzień, którego Morinaga wypatrywał z niecierpliwością i nadzieją na wielkie zmiany w ich niepewnym, burzliwym związku. Niestety, nie wszystko wyszło tak idealnie, jak sobie zaplanował zakochany do szaleństwa chłopak. Okazuje się, że jego uparty, zimny jak lód kochanek nie był z nim do końca szczery, a czasu na wyjaśnienie wszystkich konfliktowych spraw jest bardzo niewiele. Tak się składa, że do miasta wraca cała rodzina Souichiego i tym sposobem, temat odbudowy zniszczonego doszczętnie domu rodzinnego zostaje podjęty na poważnie. Oznacza to, że po słodko-gorzkich miesiącach wspólnego życia pod jednym dachem, dwójka kochanków znowu może zamieszkać osobno. Dla Morinagi podobna sytuacja byłaby brutalnym zakończeniem pięknego, romantycznego marzenia. A jak na to patrzy Tatsumi? W końcu to on zawsze narzeka najgłośniej i do niego teraz należy ostateczna decyzja w sprawie odbudowy domu. Czy zechce umknąć kochankowi i znowu być panem swojego losu?


Spoglądając na dotychczas wydane części „Zakochanego tyrana”, z największą łatwością zauważamy, kto do tej pory był jedynym koordynatorem w związku Morinagi i Tatsumiego. Na brutalnego homofoba nie można było liczyć, więc zakochany głupek wziął na siebie ciężar odpowiedzialności za wszystkie z trudem wywalczone zbliżenia. Co zrozumiałe, taki stan rzeczy w dalszym ciągu nie uległ zmianie, ale po raz pierwszy mamy do czynienia z tematem indywidualnego tempa, niezbędnego do przystosowania się do związku i do jego zaakceptowania. Morinaga najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego nachalne, gwałtowne zachowanie może stanowić całkowite przeciwieństwo bardziej rozsądnego, flegmatycznego działania jego kochanka. Co więcej, mamy wrażenie, że Tatsumi po raz pierwszy świadomie otwiera się na związek, który do tej pory był bardzo jednostronny. Jak to zazwyczaj z tą dwójką bywa, na wielkie zmiany postępowania nie można liczyć, ale czytelnik ma teraz pełniejszy obraz całości związku, który stanowi esencję tej serii. Co za tym idzie, kolejny raz możemy z powodzeniem dostrzec psychologiczne zaplecze „Zakochanego tyrana”, które z tomu na tom staje się coraz bardziej szczegółowe.

Jednym z najważniejszych elementów szóstego tomu tej mangi jest wychodzenie z szafy. Morinaga nie odgrywa może głównej roli w tym przedstawieniu, ale jest świadkiem tego, jak Kurokawa wyjawia trochę ekscentrycznemu teściowi prawdę o swoim związku i ślubie z Tomoe. Cóż, tatusiek rzeczywiście nie może pochwalić się szczególnie lotnym umysłem, ale coming out można uznać za zaliczony. Ten fragment historii ukazany został z humorem i lekkością by zaraz potem doszło do konfrontacji ze wspomnieniami Morinagi, który nie może pochwalić się specjalnie wyrozumiałymi rodzicami. Powracająca w takich chwilach przeszłość sprawia mu niewątpliwy ból, ale tym razem Hinako Takanaga lituje się nad tym biednym chłopakiem i aplikuje mu balsam na zranione serce. W pewien sposób pokazuje tym samym, że mimo bolesnych przeżyć, warto było zdecydować się na szczerość, jako że przywiodła ona Morinagę w to konkretne miejsce, w którym walczy o uczucia swojej „topniejącej” Królowej Śniegu.


Naprawdę warto również wspomnieć w kilku słowach o wątpliwej przyjemności wiążącej się nieodłącznie z przeważającą większością związków, czyli: poznaj moich rodziców. O ile w przypadku Kurokawy i Tomoe jest to niezwykle ważne wydarzenie, o tyle dla Morinagi nie jest jeszcze kwestią życia i śmierci. Zresztą, wrażenie, jakie robi na tatuśku i wszystkich przyjaciołach okazuje się oszałamiające. Jest to kolejny ukłon w stronę humoru tej serii, dzięki któremu uwydatniona zostaje różnorodność natury i charakteru naszego zakochanego głupka. Z jednej strony jest niezaspokojonym samcem rzucającym się na swoją ofiarę, z drugiej – perfekcyjną panią domu, a żeby było zabawniej, idealnie nadaje się również na masochistę. Wraz z Tatsumim są więc dwiema najdokładniej i najbardziej szczegółowo tworzonymi postaciami na polskim rynku mangi.

Na koniec, odrobina oczywistości. „Zakochany tyran” już od pierwszego tomu podzielony jest na rozdziały zwane „krokami” i należy przyznać, że z każdą częścią dokładniej widzimy, jak adekwatna jest to nazwa. Krok po kroku Morinaga sięga po serce swojego ukochanego, krok po kroku Tatsumi otwiera się na miłość, wspólnie uczą się powoli życia w związku. Naturalnie, kroków znajdziemy tu niezliczenie wiele, ale te trzy tematy stanowią główny wątek serii i rozwijają się w miarę jak cała historia posuwa się do przodu. Na początku, kroki dwójki bohaterów były niepewne, maleńkie, ale od pewnego czasu (od dwóch tomów) widzimy coraz wyraźniejsze zmiany zachodzące w Souichim, który teraz już niemal biegnie ku całkowitemu zatraceniu, choć nadal więcej mówi ciałem niż słowami. Tym samy, droga jaką przebył od pierwszego tomu do tej chwili jest najdłuższa i najbardziej wyboista, ale cel w dalszym ciągu znajduje się gdzieś przed nim. Tak więc nasza przygoda z „Zakochanym tyranem” trwa.

Podsumowując szósty tom w kilku słowach, jest on jedną z najlepszych części serii, jako że łączy w sobie przede wszystkim humor, namiętność oraz psychologiczną ewolucję postaci. Dodatkowo, znajdziemy tu także odrobinę każdego poprzedniego tomu w postaci bohaterów, emocji, poruszanych tematów. Tym samym, szósty „Zakochany tyran” przypomina ciasto, które wyrośnie tylko jeśli zmieszamy odpowiednie składniki w idealnych proporcjach. I ta część naprawdę wyrasta – mięciutka, pachnąca, apetyczna.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz