wtorek, 11 października 2016

Anime: Yuri!!! on Ice odcinek 1







Tytuł: Yuri!!! on Ice
Odcinek: 1
Producent: Avex Pictures
Liczba odcinków: ?
Czas trwania: 23 min.
Ocena: 6/6





Przyznam szczerze, że nawet nie wiem od czego powinnam zacząć, chociaż do tej pory, obejrzałam pierwszy odcinek Yuri!!! on Ice dobre 5 razy. Podejrzewam nawet, że ta liczba wzrośnie diametralnie do czasu pojawienia się odcinka drugiego. Jak więc łatwo się domyślić, anime wywarło na mnie naprawdę ogromne wrażenie i nadal z trudem potrafię pozbierać myśli. Mimo wszystko postaram się ubrać w słowa zarówno to, co sądzę o tej pozycji, a przynajmniej o tym odcinku, jak i krótko wtajemniczę Was w to, co działo się ze mną podczas pierwszego „seansu”. Rozpocznijmy więc to małe fangirlowanie.



Yuri Katsuki od dziecka marzył, aby spotkać się na lodzie ze swoim idolem, żywą legendą rosyjskiego łyżwiarstwa figurowego, Victorem Nikiforovem. Nie był więc kolejnym biernym fanem, ale kimś, kto z całych sił pragnął zbliżyć się do swojego ideału. Chociaż odważnie sięgnął po to marzenie i zdołał dostać się na Grand Prix w Soczi, ostatecznie zabrakło mu sił aby pokazać, na co go stać. Po porażce, która sprawiła, że zaczął wątpić w swoje możliwości, niepewny swojej przyszłości chłopak wraca do rodzinnej Japonii z podkulonym ogonem. Mimo wszystko, jego marzenia oraz miłość do łyżwiarstwa figurowego wciąż dają o sobie znać, co sprawia, że los postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i pomóc Yuriemu w podniesieniu się po upadku.



Chociaż na pierwszy rzut oka możemy tego nie dostrzec, Yuri!!! on Ice w znacznym stopniu różni się od wielu znanych nam sportówek, co zawdzięcza między innymi bohaterom, a przynajmniej ich przedziałowi wiekowemu. W przeciwieństwie do naprawdę licznych innych tytułów z tego gatunku, w Yuri!!! on Ice nie mamy do czynienia z nastolatkami pnącymi się po pierwszych strzeblach kariery, a przynajmniej nie do końca. Najważniejsze postaci anime, Yuri i Victor, są młodymi mężczyznami, pierwszy z nich ma 23 lata, ten drugi zaś 27. Myślę, że warto dodać, iż dziewczyna, w której Yuri najwyraźniej podkochiwał się za młodu założyła już rodzinę, wyszła za mąż za kolegę z dzieciństwa, z którym ma trzy córki, a to naprawdę wiele zmienia w odbiorze tego tytułu. Niemniej jednak, w tym odcinku rzeczywiście pojawia się postać nastoletnia. Chodzi o „młodego gniewnego”, Rosjanina, Yuriego Plisetsky'ego, który ma zaledwie 15 lat, chociaż niewątpliwie nie zachowuje się jak przystało na kogoś znacznie młodszego od innych bohaterów. Przyznaję, że na początku byłam tym wszystkim zaskoczona i potrzebowałam chwili żeby to przetrawić. W końcu nie często trafiamy na sportowe anime, którego bohaterowie nie są w wieku szkolnym. Mamy więc do czynienia z czymś naprawdę interesującym, a to zaledwie pierwszy z zaskakujących i wartych uwagi elementów tego tytułu.



Prawdopodobnie najważniejszą cechą wyróżniającą Yuri!!! on Ice na tle innych tytułów jest sama historia, która zaczyna się dosyć nietypowo, ponieważ swoje źródło bierze w wielkiej porażce i ewentualnym końcu kariery. Zauważmy, iż większość sportówek zaczyna się od wielkiego odkrycia, jakim jest utalentowany żółtodziób mający naturalne predyspozycje do osiągnięcia sukcesu. W tym anime nasz główny bohater jest nieoszlifowanym diamentem, który rozpoczął już swoją karierę, ale pozwolił przytłoczyć się problemom dotykającym każdego sportowca – stresowi i nieumiejętności podniesienia się po upadku. Co więcej, wisząca nad Yurim depresja stała się głównym powodem, dla którego chłopak zaniedbał się i przybrał na wadze, co bez wątpienia nie ułatwia mu myśli o kontynuowaniu kariery. Nasz główny bohater odziedziczył po matce tendencję do nadwagi, toteż jego marzenia o dalszym, profesjonalnym trenowaniu łyżwiarstwa figurowego najpewniej będą wiązać się z wyrzeczeniami i ciężkim treningiem. Jest to niewątpliwie kolejny element przemawiający na korzyść Yuri!!! on Ice, jako że wielu widzom Yuri z całą pewnością wyda się bliższy, niż jakikolwiek bohater sportowego anime do tej pory.


A teraz to, co tygryski lubią najbardziej, czyli fanservice, a tego w Yuri!!! on Ice nie brakuje. Nie oszukujmy się, w kontekście tego anime niejednokrotnie usłyszymy zapewne wiele kąśliwych uwag, czego powodem będą słodkie męskie buźki niektórych bohaterów. Już teraz rozpływamy się na widok perfekcyjnego, pełnego gracji i naprawdę pięknego Victora, którego mamy nawet okazję oglądać nago. Dodajmy do tego fakt, iż jest on idolem Yuriego, który nieomal wytapetował swój pokój plakatami oraz zdjęciami Victora. Tak oto w rekordowym tempie pojawia się pierwszy ship serii, na punkcie którego fandom oszalał już teraz. Nie zapominajmy także o na swój sposób słodkim rosyjskim Yurim, który uprzejmością nie grzeszy i przypomina gniewnego kociaka. Tak, nie ma wątpliwości, że fangirlowe serduszka będą miały czym się karmić przy tym anime.



Przejdźmy teraz do tematu zdecydowanie konkretniejszego i dla wielu osób zapewne najistotniejszego, a więc animacji. Ponieważ mamy do czynienia z anime skupiającym się na jeździe figurowej na lodzie, animacja odgrywa tutaj bardzo ważną rolę i nie sposób nie zwrócić na nią uwagi. Przyznam, że pod tym względem pierwszy odcinek wprowadził moje serce w jedno wielkie doki doki mode. Jest ona bowiem przepiękna, płynna i naprawdę staranna. Najlepiej obrazuje to moment, w którym Yuri oraz Victor wykonują paralelnie jeden z programów tego drugiego. Zaparło mi wtedy dech, zapomniałam o oddychaniu, miałam ochotę piszczeć, a moje serducho pędziło jak oszalałe. Zresztą, za każdym razem kiedy na nowo oglądam pierwszy odcinek, dochodząc do tego fragmentu nie mogę oderwać wzroku od monitora. Wierzcie mi, jeżeli istnieje powód, dla którego powinniście zainteresować się tym tytułem to jest nim właśnie animacja i obłędne przedstawienie jazdy na lodzie. To jednak nie wszystko, ponieważ spore wrażenie wywiera na nas już sam opening, który charakteryzuje się grafiką zupełnie różną od samego anime. Oszczędność i zestawienie kolorów, tekstura obrazu, dopasowana do muzyki choreografia. To po prostu trzeba zobaczyć.



A skoro o muzyce wspomniałam, na koniec skupmy się także na niej. Yuri!!! on Ice z całą pewnością może pochwalić się naprawdę wpadającymi w ucho openingiem i endingiem. Tych kawałków ma się ochotę słuchać w nieskończoność i nuci się je pod nosem całymi dniami. Ja osobiście je uwielbiam. Naturalnie nie są one jednym elementem ścieżki dźwiękowej pierwszego odcinka. Ponieważ muzyka zajmuje w tym anime szczególną rolę, została ona niewątpliwie dobrana tak, by pasowała do nastroju poszczególnych scen. Tutaj wypada zwrócić uwagę na fakt, iż ze względu na jazdę figurową na lodzie, jej dobór wiąże się także po części z przedstawianym przez bohatera programem. W przypadku tego odcinka jest to cudowny, klasyczny kawałek, który wydaje się delikatnie otulać występującego Victora i jednocześnie podkreśla różnicę między Nikiforovem, a naszym mniej zgrabnym Yurim. Ogólnie rzecz ujmując, muzyka nie zlewa się z tłem, ale je wyostrza, nadaje mu tonu i potęguje wrażenia wizualne.



Podsumowując, Yuri!!! on Ice jest dla mnie prawdziwym odkryciem tego sezonu i o ile mam mało chwalebną tendencję do porzucania anime pod koniec sezonu, w przypadku tego tytułu na pewno mi to nie grozi. Piękna animacja, doskonale dobrana muzyka, humor, zawarte w pierwszym odcinku nieprzeciętne elementy fabuły oraz budowy postaci sprawiają, że mamy do czynienia z anime godnym polecenia. Osobiście jestem w nim zakochana i czekanie na kolejny odcinek jest dla mnie istną torturą.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz