Odcinek: 1
Producent: Avex Pictures
Liczba odcinków: ?
Czas trwania: 23 min.
Czas trwania: 23 min.
Ocena: 6/6
Przyznam szczerze, że nawet nie wiem
od czego powinnam zacząć, chociaż do tej pory, obejrzałam
pierwszy odcinek Yuri!!! on Ice dobre 5 razy.
Podejrzewam nawet, że ta liczba wzrośnie diametralnie do czasu
pojawienia się odcinka drugiego. Jak więc łatwo się domyślić,
anime wywarło na mnie naprawdę ogromne wrażenie i nadal z trudem
potrafię pozbierać myśli. Mimo wszystko postaram się ubrać w
słowa zarówno to, co sądzę o tej pozycji, a przynajmniej o tym
odcinku, jak i krótko wtajemniczę Was w to, co działo się ze mną
podczas pierwszego „seansu”. Rozpocznijmy więc to małe
fangirlowanie.
Yuri Katsuki od dziecka marzył, aby
spotkać się na lodzie ze swoim idolem, żywą legendą rosyjskiego
łyżwiarstwa figurowego, Victorem Nikiforovem. Nie był więc
kolejnym biernym fanem, ale kimś, kto z całych sił pragnął
zbliżyć się do swojego ideału. Chociaż odważnie sięgnął po
to marzenie i zdołał dostać się na Grand Prix w Soczi,
ostatecznie zabrakło mu sił aby pokazać, na co go stać. Po
porażce, która sprawiła, że zaczął wątpić w swoje możliwości,
niepewny swojej przyszłości chłopak wraca do rodzinnej Japonii z
podkulonym ogonem. Mimo wszystko, jego marzenia oraz miłość do
łyżwiarstwa figurowego wciąż dają o sobie znać, co sprawia, że
los postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i pomóc Yuriemu w
podniesieniu się po upadku.
Chociaż
na pierwszy rzut oka możemy tego nie dostrzec, Yuri!!!
on Ice w
znacznym stopniu różni się od wielu znanych nam
sportówek, co zawdzięcza między innymi bohaterom, a przynajmniej
ich przedziałowi wiekowemu. W przeciwieństwie do naprawdę licznych
innych tytułów z tego gatunku, w Yuri!!! on Ice nie
mamy do czynienia z nastolatkami pnącymi się po pierwszych
strzeblach kariery, a przynajmniej nie do końca. Najważniejsze
postaci anime, Yuri i Victor, są młodymi mężczyznami, pierwszy z
nich ma 23 lata, ten drugi zaś 27. Myślę, że warto dodać, iż
dziewczyna, w której Yuri najwyraźniej podkochiwał się za młodu
założyła już rodzinę, wyszła za mąż za kolegę z dzieciństwa,
z którym ma trzy córki, a to naprawdę wiele zmienia w odbiorze
tego tytułu. Niemniej jednak, w tym odcinku rzeczywiście pojawia
się postać nastoletnia. Chodzi o „młodego gniewnego”,
Rosjanina, Yuriego Plisetsky'ego, który ma zaledwie 15 lat, chociaż
niewątpliwie nie zachowuje się jak przystało na kogoś znacznie
młodszego od innych bohaterów. Przyznaję, że na początku byłam
tym wszystkim zaskoczona i potrzebowałam chwili żeby to przetrawić.
W końcu nie często trafiamy na sportowe anime, którego bohaterowie
nie są w wieku szkolnym. Mamy więc do czynienia z czymś naprawdę
interesującym, a to zaledwie pierwszy z zaskakujących i wartych
uwagi elementów tego tytułu.
Prawdopodobnie najważniejszą cechą
wyróżniającą Yuri!!! on Ice na
tle innych tytułów
jest sama historia, która zaczyna się dosyć nietypowo, ponieważ
swoje źródło bierze w wielkiej porażce i ewentualnym końcu
kariery. Zauważmy, iż większość sportówek zaczyna się od
wielkiego odkrycia, jakim jest utalentowany żółtodziób mający
naturalne predyspozycje do osiągnięcia sukcesu. W tym anime nasz
główny bohater jest nieoszlifowanym diamentem, który rozpoczął
już swoją karierę, ale pozwolił przytłoczyć się problemom
dotykającym każdego sportowca – stresowi i nieumiejętności
podniesienia się po upadku. Co więcej, wisząca nad Yurim depresja
stała się głównym powodem, dla którego chłopak zaniedbał się
i przybrał na wadze, co bez wątpienia nie ułatwia mu myśli o
kontynuowaniu kariery. Nasz główny bohater odziedziczył po matce
tendencję do nadwagi, toteż jego marzenia o dalszym, profesjonalnym
trenowaniu łyżwiarstwa figurowego najpewniej będą wiązać się z
wyrzeczeniami i ciężkim treningiem. Jest to niewątpliwie kolejny
element przemawiający na korzyść Yuri!!! on
Ice,
jako że wielu widzom Yuri z całą pewnością wyda się bliższy,
niż jakikolwiek bohater sportowego anime do tej pory.
A teraz to, co tygryski lubią
najbardziej, czyli fanservice, a tego w Yuri!!! on Ice nie
brakuje. Nie oszukujmy się, w kontekście tego anime niejednokrotnie
usłyszymy zapewne wiele kąśliwych uwag, czego powodem będą
słodkie męskie buźki niektórych bohaterów. Już teraz rozpływamy
się na widok perfekcyjnego, pełnego gracji i naprawdę pięknego
Victora, którego mamy nawet okazję oglądać nago. Dodajmy do tego
fakt, iż jest on idolem Yuriego, który nieomal wytapetował swój
pokój plakatami oraz zdjęciami Victora. Tak oto w rekordowym tempie
pojawia się pierwszy ship serii, na punkcie którego fandom oszalał
już teraz. Nie zapominajmy także o na swój sposób słodkim
rosyjskim Yurim, który uprzejmością nie grzeszy i przypomina
gniewnego kociaka. Tak, nie ma wątpliwości, że fangirlowe
serduszka będą miały czym się karmić przy tym anime.
Przejdźmy teraz do tematu zdecydowanie
konkretniejszego i dla wielu osób zapewne najistotniejszego, a więc
animacji. Ponieważ mamy do czynienia z anime skupiającym się na
jeździe figurowej na lodzie, animacja odgrywa tutaj bardzo ważną
rolę i nie sposób nie zwrócić na nią uwagi. Przyznam, że pod
tym względem pierwszy odcinek wprowadził moje serce w jedno wielkie
doki doki mode. Jest
ona bowiem przepiękna, płynna i naprawdę staranna. Najlepiej
obrazuje to moment, w którym Yuri oraz Victor wykonują paralelnie
jeden z programów tego drugiego. Zaparło mi wtedy dech, zapomniałam
o oddychaniu, miałam ochotę piszczeć, a moje serducho pędziło
jak oszalałe. Zresztą, za każdym razem kiedy na nowo oglądam
pierwszy odcinek, dochodząc do tego fragmentu nie mogę oderwać
wzroku od monitora. Wierzcie mi, jeżeli istnieje powód, dla którego
powinniście zainteresować się tym tytułem to jest nim właśnie
animacja i obłędne przedstawienie jazdy na lodzie. To jednak nie
wszystko, ponieważ spore wrażenie wywiera na nas już sam opening,
który charakteryzuje się grafiką zupełnie różną od samego
anime. Oszczędność i zestawienie kolorów, tekstura obrazu,
dopasowana do muzyki choreografia. To po prostu trzeba zobaczyć.
A skoro o muzyce wspomniałam, na
koniec skupmy się także na niej. Yuri!!! on Ice z
całą pewnością może
pochwalić się naprawdę wpadającymi w ucho
openingiem i endingiem. Tych kawałków ma się ochotę słuchać w
nieskończoność i nuci się je pod nosem całymi dniami. Ja
osobiście je uwielbiam. Naturalnie nie są one jednym elementem
ścieżki dźwiękowej pierwszego odcinka. Ponieważ muzyka zajmuje w
tym anime szczególną rolę, została ona niewątpliwie dobrana tak,
by pasowała do nastroju poszczególnych scen. Tutaj wypada zwrócić
uwagę na fakt, iż ze względu na jazdę figurową na lodzie, jej
dobór wiąże się także po części z przedstawianym przez
bohatera programem. W przypadku tego odcinka jest to cudowny,
klasyczny kawałek, który wydaje się delikatnie otulać
występującego Victora i jednocześnie podkreśla różnicę między
Nikiforovem, a naszym mniej zgrabnym Yurim. Ogólnie rzecz ujmując,
muzyka nie zlewa się z tłem, ale je wyostrza, nadaje mu tonu i
potęguje wrażenia wizualne.
Podsumowując, Yuri!!! on Ice
jest
dla mnie prawdziwym odkryciem tego sezonu i o ile mam mało chwalebną
tendencję do porzucania anime pod koniec sezonu, w przypadku tego
tytułu na pewno mi to nie grozi. Piękna animacja, doskonale dobrana
muzyka, humor, zawarte w pierwszym odcinku nieprzeciętne elementy
fabuły oraz budowy postaci sprawiają, że mamy do czynienia z anime
godnym polecenia. Osobiście jestem w nim zakochana i czekanie na
kolejny odcinek jest dla mnie istną torturą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz