Tytuł: Książę przepisów
Tytuł oryginalny: Recipe no Oujisama
Autor: Junko
Tom: 1 (całość)
Wydawnictwo: Kotori
Liczba stron: 208
Ocena: 5/6
Życie ludzkie to pasmo powtarzających się w nieskończoność czynności, bez których nie sposób normalnie funkcjonować i tak się składa, że jedzenie jest jedną z nich. Jemy z przymusu, jemy dla przyjemności, jemy aby żyć czy też na życie zarobić. Jemy, jemy, jemy. Od tego nie sposób uciec, jeśli tylko chce się żyć. Jedzenie nie bierze się jednak znikąd i najczęściej ktoś musi je przygotować, a przecież nie od dziś wiadomo, że przez żołądek najłatwiej dotrzeć do serca.
Kei Sakai jest ambitnym, wytrwałym i
pełnym pasji studentem gastronomii, który pragnie w przyszłości
otworzyć niewielką restaurację. Niestety zanim do tego dojdzie,
jest zmuszony wstawać z samego rana i dojeżdżać na uczelnię
długie godziny, co wyczerpuje go doszczętnie i sprawia, że chłopak
zaczyna myśleć o przeprowadzce. Szczęście niewątpliwie mu
dopisuje, ponieważ dzięki wpływom kolegi znajduje tanie lokum o
rzut kamieniem od uczelni. Pierwsze wrażenie nie należy do udanych,
ale odnowione wnętrze oraz niski czynsz robią swoje. Kei wprowadza
się do nowego mieszkania, ale nie wszystko jest tak, jak być
powinno. Zakopany pod stertą brudu salon odpycha, zaś niechętni do
pomocy lokatorzy nic sobie z tego nie robią. Niemniej jednak,
chłopak dla marzeń zrobi wszystko, a przy okazji nie oprze się
pokusie utarcia nosa swoim nowym kolegom. W końcu posiada niezawodną
broń, jaką jest talent kulinarny. Tylko czy miękkie serce nie
przeszkodzi mu odrobinę w tym niecnym planie? W końcu lokatorzy
mogą wiele zyskać przy bliższym poznaniu.
„Samotny smakosz”, „Bonjour
Koiaji Pâtisserie”, „Food Wars: Shokugeki no Souma” to tylko
niektóre z tytułów poruszających tematykę kulinarną, o których
możemy dziś usłyszeć. Zresztą, wystarczy rzucić okiem na
program telewizyjny by mieć pewność, że gotowanie jest ostatnio
na topie. Nic więc dziwnego, że swoje ujście znalazło także w
wydanej w naszym kraju pozycji z gatunku yaoi.
„Książę przepisów” idealnie wpisuje się we współczesny
kulinarny szał, jednakże nie jest tytułem, który skupiałby się
przesadnie na temacie gastronomii. Prawdę powiedziawszy, jesteśmy w
stanie opisać tę historię jednym tylko zdaniem - „przez żołądek
do serca”. Junko posuwa się jednak o krok dalej, ponieważ
wychodzi poza ramy zakochującego się jedzącego. W jej historii
zakochuje się także gotujący, który widzi bardzo ekspresyjne i
entuzjastyczne reakcje na swoje dania. Myślę, że właśnie dzięki
temu, autorka w pełni oddała znaczenie tego powszechnie znanego
stwierdzenia, jak również stworzyła wokół niego naprawdę
przyjemną, wręcz słodką opowieść, którą czyta się z
uśmiechem i ciepłem w sercu. A jeśli na dodatek macie słabość
do kulinarnych eksperymentów, będziecie nią zachwyceni!
Kuchnia i miłość to jednak zaledwie
tematyczny przedsionek tej mangi, jako że w rzeczywistości kręci
się ona wokół marzeń i ich spełniania. Główni bohaterowie
wytrwale dążą do obranych celów, które stają się źródłem
większości przedstawionych czytelnikowi wydarzeń. Mało tego,
możemy odnieść wrażenie, że pogoń za marzeniami jest źródłem
życiowego powodzenia. Nawet jeśli na drodze bohaterów pojawiają
się przeszkody, to wszystko zawsze układa się lepiej niż mogliby
przypuszczać. Co więcej, ich codzienności towarzyszą optymizm i
radość, a wszystko to dzięki realizacji pragnień. Chcąc
ostatecznie dotrzeć do wymarzonego celu, robią to co lubią, więc
nawet kiepskie dni mają w sobie sporą dawkę pozytywnej energii,
którą można właściwie spożytkować. I taką oto dwójkę
głównych bohaterów zaprezentowała nam autorka. Energicznych,
pełnych pasji, wytrwałych i szczerych chłopców, którzy idąc za
głosem serca zbierają naprawdę obfite żniwo życiowych sukcesów.
Myślę, że podczas lektury ten optymistyczny nastrój udziela się
także czytelnikowi, co niewątpliwie ma swój urok.
Musicie jednak wiedzieć, że tej
pozytywnej energii „Księcia przepisów” znajdziecie tu
zdecydowanie więcej, ponieważ autorka ukazuje miłość w bardzo
żywych, optymistycznych barwach. W ten też sposób do marzeń dopingujących gorące uczucie, dołączyła wypływająca z miłości
radość z drobnych rzeczy, które cieszą i dają siłę by iść do
przodu ku pragnieniom. W tej mandze jasna strona uczuć zacieśnia
się coraz bardziej z każdą stroną, przywodząc na myśl wszystkie
te piękne baśnie i bajki z czasów dzieciństwa, w których
spełniona miłość była synonimem szczęścia i zawsze kończyła
się happy endem dla głównych bohaterów. To istotne, ponieważ
wśród codziennej bieganiny, braku czasu i wrzeszczących na siebie
ludzi, warto sięgnąć po tytuł, który pozwoli nam się odprężyć,
uśmiechnąć, spojrzeć na wszystko przez różowe okulary i który
zmotywuje nas do działania, wiary w siebie, dążenia do spełnienia
marzeń, nie poddawania się. Myślę, że ta manga naprawdę ma taką
moc.
Warto jednak wspomnieć, iż „Książę
przepisów” nie jest historią jednej pary, jednej miłości, ale
prezentuje nam dwa uczucia, z których jedno rozkwitło i
bezsprzecznie jest spełnione, zaś drugie jeszcze się nie
rozwinęło, chociaż wyraźnie widzimy jego pączek, który wydaje
się nieśmiało uchylać. W ten też sposób, czytelnik nie
otrzymuje wszystkiego na tacy. Z jednej strony podziwia
pierwszoplanowe uczucie, ale z drugiej musi domyślić się relacji
między bohaterami drugoplanowymi, wyciągać wnioski z ich słów,
zachowań, spojrzeń. Zresztą, w przypadku tych pierwszych mamy do
czynienia z ułożonymi, słodkimi chłopcami, którzy zwyczajnie do
siebie pasują, zaś druga dwójka okazuje się ich wielkim
przeciwieństwem. Jeden niewinny, cichy, niemal nieśmiały, drugi
bezpośredni, szczery, grubiański. Te dwa skrajnie różne
charaktery to naprawdę ciekawa mieszanka, więc ich ukryta w tle
relacja na pewno przypadnie Wam do gustu wielu.
Co się tyczy kreski, jest czarująca,
wyraźna i doprawdy urocza, czym idealnie pasuje do tej przyjemnej
historii. Ponadto, cieszy oko, chociaż nie respektuje do końca
zasad anatomii, co oddają bardzo słodkie, krągłe twarze bohaterów
oraz całkiem spore oczy. Nie uznałabym tego jednak za wadę,
ponieważ ma to swój nieodparty urok, który czyni warsztat Junko
charakterystycznym i rozpoznawalnym. Manga utrzymana jest w jasnych
barwach i cechuje ją niezwykła oszczędność tła, które
najczęściej zastępują rastry. Bez dwóch zdań podkreśla to
lekki charakter tytułu oraz jego słodycz.
Podsumowując, „Książę przepisów”
to niezwykle optymistyczna i przyjemna pod każdym względem manga,
którą można czytać wielokrotnie dla czystej przyjemności
zagłębiania się w jej ciepło. Jest wręcz stworzona dla
ponuraków, którym trzeba poprawić humor oraz dla każdego, kto ma
słabość do niezobowiązujących, naładowanych pozytywnie
historii. Mi przypadła do gustu i mam nadzieję, że Wam również
się spodoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz