Tytuł: Książę Piekieł
Podtytuł: Devils and Realist
Tytuł alternatywny: Makai Ouji: Devils and Realist
Autor: Madoka Takadono (fabuła), Utako Yukihiro (ilustracje)
Tom: 1
Wydawnictwo: Studio JG
Liczba stron: 186
Ocena: 5/6
Wieki temu, jeszcze przed nastaniem
naszej ery, w Izraelu rządy sprawował niezwykle mądry i
sprawiedliwy król wybrany przez samego Boga, Salomon. Choć był
zwykłym człowiekiem, posiadał dar zjednywania sobie demonów i
upadłych aniołów, które wspólnie tworzyły jego 72 Filary. Na
tym wyjątkowość Salomona bynajmniej się nie kończyła, jako że
dano mu władzę podejmowania decyzji istotnych dla samego Piekła.
Od czasów panowania legendarnego
Salomona minęło wiele tysiącleci. William Twining, młody
arystokrata uczęszczający do elitarnej szkoły w Stratford, wraca
do rodzinnego domu na wakacje. Niestety, okazuje się, że
zarządzający jego majątkiem wuj popadł w poważne problemy
finansowe, a tym samym postawił chłopca w bardzo niekomfortowej
sytuacji, jako że niezwykle dumny i niegrzeszący skromnością
William musi jak najszybciej opłacić swoje czesne. Choć dom został
niemal doszczętnie ogołocony przez komorników, chłopak postanawia
przeszukać go tak dokładnie, jak tylko się da. To właśnie
podczas takiego przeszukania, przypadek sprawia, że Will pakuje się
w niezłą kabałę, gdyż oto staje przed nim nie kto inny, ale
Książę Piekieł, Dantalion, który twierdzi, iż William jest
potomkiem samego Salomona i ma za zadanie wybrać nowego piekielnego
namiestnika.
Prawda i fikcja:
Jak sądzicie, co jest największym
plusem serii Książę Piekieł. Devils and Realist?
Osobiście typuję historyczne zaplecze doprawione nutą, nazwijmy
to, legendy. Tak się składa, że manga opiera się nie tylko na
fikcyjnej historii niejakiego Williama Twininga, ale również na
Mniejszym Kluczu Salomona, czyli okultystycznej księdze,
której stworzenie przypisuje się właśnie izraelskiemu królowi.
Dzieło to przedstawia 72 demony, które król Salomon podobno
zamknął w mosiężnym naczyniu i takie też informacje znajdziemy w
mandze. Tym samym, czytając Księcia Piekieł macie
okazje dowiedzieć się czegoś, czego nigdy nie dowiecie się na
lekcjach religii. Jasne, o Mniejszym Kluczu nie
przeczytamy w Biblii, ale zastanawialiście się kiedyś ile
wierzeń Kościoła jest tak naprawdę zawartych w Piśmie, a
ile zwyczajnie „wytrzaśniętych”? Zresztą, to tak jakbyśmy
mieli nigdy nie poznać legendy o Popielu, Szewczyku Dratewce czy
Świętej Kindze, ponieważ są zbyt fantastyczne i nieudowodnione.
Dobrze, przyznaję się bez bicia, uwielbiam historie, w których
poruszane są tematy związane z wierzeniami, a w szczególności te
kontrowersyjne. Ot, takie małe zboczenie heretyka.
Humor:
Odłóżmy jednak na bok powagę
starcia historii z fikcją, gdyż pierwszy tom Księcia
Piekieł. Devils and Realist to również znacząca dawka
humoru. Wyjątkowi bohaterowie pokroju Williama Twininga nie powstają
po to, by wyciskać łzy z oczu, ale mają wywoływać uśmiech na
twarzy czytelnika. Szczególnie, kiedy ich poglądy życiowe są
namiętnie atakowane przez tę drugą stronę medalu, która już
sama w sobie została naładowana elementami komediowymi. O co
dokładnie chodzi? Wystarczy rzucić okiem na podtytuł serii i
wszystko staje się jasne. Tymczasem nie można zapominać, iż humor
tej mangi to nie tylko William i jego demony, ale także sytuacje
wiążące się z innymi postaciami oraz zabawne dialogi. Nie możemy
jednak mówić o przesadnym nagromadzeniu elementów humorystycznych,
jako że pomiędzy wywołanymi lekturą uśmiechami i fascynacją,
znajdzie się również miejsce na moment zadumy i stawianie pytań,
a wszystko to w rozsądnie dobranych proporcjach.
Diabły i Realista:
Wróćmy jednak raz jeszcze do
podtytułu serii, a więc do Devils and Realist.
Wyobraźcie sobie chodzące przeciwieństwo skromności w postaci
dumnego arystokraty, który twardo stąpa po ziemi i nie wierzy w to,
czego sam nie zobaczy na własne oczy, a i wtedy nie od razu pozwala
się przekonać. Z drugiej strony ringu postawcie zjawiska
paranormalne wynikające z istnienia demonów, aniołów, Piekła, a
więc i Nieba. Jaka będzie konkluzja podobnego starcia?
Według teorii Daltona, wszystko
składa się z atomów. Demon, anioł, pies, bez różnicy. Wszyscy
jesteście ATOMAMI! (strona 165)
I jak tu być dumnym ze swojej
wyższości nad człowiekiem, kiedy jest się zdegradowany do rangi
zwykłej kupki atomów? Realizm ponad wszystkim! Trzeba przyznać, że
demony z podobnie „ciężkim przypadkiem” do tej pory nie miały
do czynienia, więc będą musiały naprawdę się postarać jeśli
chcą czegokolwiek od niewzruszonego Twininga, a to bez wątpienia
pociągnie za sobą jeszcze większą liczbę zabawnych sytuacji.
Kreska:
Jako że mamy do czynienia dopiero z
pierwszy tomem Księcia Piekieł, należy wspomnieć
również o walorach graficznych tej pozycji. Kolorystycznie
przeważają biel i szarość, zaś czerń pozostaje w mniejszości,
choć również ma swoje wielkie momenty. Właśnie dzięki temu,
historia nie przytłacza, ale nie stwarza także pozorów zbytniej
lekkości. Sytuuje się raczej pośrodku, co odpowiada w pełni
zawartości, tak więc akcji i tematyce. Warto zwrócić także uwagę
na fakt, iż odpowiedzialna za oprawę graficzną Utako Yukihiro
stosunkowo rzadko stosuje puste, białe tło. Zdecydowanie częściej
na dalszym planie dostrzeżemy pewne szczegóły otoczenia, czy też
cienie rastrów. Co się zaś tyczy samej kreski, oceniam ją jak
najbardziej pozytywnie. Dokładna, ale bez przepychu, delikatna i
naprawdę miła dla oka. Piękno jest pięknem, przystojniak –
przystojniakiem, dziwactwo odpowiada dziwactwu, tak więc wszystko
jest w jak najlepszym porządku.
W kilku słowach:
Książę
Piekieł to tytuł osadzony w przeszłości i urozmaicony
fantastyką, który należałoby postawić na jednej półce z
mangami typu Kuroshitsuji czy
Pandora Hearts, a więc z
pozycjami „neutralnymi” (przeznaczonymi zarówno dla chłopców,
jak i dla dziewcząt). Historia ta odznacza się prostym, naturalnym
humorem i zapowiada niedaleki dramat. Pokusiłabym się nawet o
stwierdzenie, iż pierwszy tom posiada pewną wartość edukacyjną.
Tym samym, uważam, że to niezły początek ciekawej serii, na którą
warto rzucić okiem. Pierwsza część
obiecuje wiele, a pole do popisu jest ogromne, więc na pewno opłaca
się trzymać rękę na pulsie.
Przykładowe strony: *KLIK*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz