Tytuł: Psy na mangę
Tytuł oryginalny: GDGD Dogs
Autor: Ema Toyama
Tom: 1
Wszystkich tomów: 3
Stan aktualny (JP): seria zakończona
Wydawnictwo: Waneko
Liczba stron: 170
Ocena: 4/6
Kanna Tezuka rozpoczyna swój pierwszy
rok w liceum jako uczennica nowo otwartego profilu mangowego. Chociaż
debiut komiksowy ma już za sobą, pokłada pewne nadzieje w szkole i
lekcjach, które mogą pomóc jej wybić się z niezwykle niskiego
miejsca w rankingu magazynu, na którego łamach ukazuje się jej
manga. Niestety już pierwszego dnia okazuje się, że jej profil nie
należy do szczególnie wymagających, jako że brakuje nie tylko
uczniów, ale i nauczycieli. Chociaż dziewczynie ciężko w to
uwierzyć, do jej czteroosobowej klasy chodzi trzech przystojniaków,
którzy marzą o karierze mangaki. Mogłoby się wydawać, że Kanna
trafiła do małego raju i zapewne rzeczywiście by tak było, gdyby
nie fakt, że urocze trio to banda rasowych głupków, zaś
dziewczyna będzie zmuszona wejść nie tylko w rolę ich koleżanki,
ale także nauczycielki.
Muszę przyznać, że niewiele jest
mang, które można opisać jednym słowem, ale Psy na mangę
zdecydowanie zaliczają się do tej grupy. Tytuł ten jest jedną
wielką hiperbolizacją wszystkiego, co na wyolbrzymienie pozwala,
począwszy od charakteru bohaterów, a na przedstawionych w fabule
sytuacjach skończywszy. Nie oszukujmy się, tutaj nic nie jest do
końca realne. Przesadnie głupi koledzy z klasy, których cechują
stanowczo zbyt entuzjastyczne reakcje na świat mangi, dziewiczy do
szpiku kości wychowawca, „pedziowaty” redaktor, niewidoczna zza
grzywki główna bohaterka – to dopiero początek. Każdy z tych
nacechowanych przesadą szczegółów sprawia, że Psy na mangę
już od pierwszych stron podkreślają komediowy charakter tej
historii oraz nawet przez chwilę nie pozwalają czytelnikowi o tym
zapomnieć. Ma to swoje dobre i złe strony, w zależności od tego,
czego szukamy w czytanych mangach oraz od wytrzymałości naszej
psychiki, ponieważ ten tytuł naprawdę jest zdrowo pokręcony.
Przejdźmy jednak do konkretów i tego,
co tak naprawdę kryje się w Psach na mangę. Przede
wszystkim, tytuł ten skupia się na doskonale nam znanych
stereotypach życia mangaki. Można nawet pokusić się o
stwierdzenie, że już pierwszy tom jest pigułką kryjącą w sobie
naprawdę wiele stereotypowych aspektów twórczej codzienności
rysownika. Wymienić można między innymi ogromny prestiż bycia
mangaką, nieprzespane noce będące następstwem bliskich
deadline'ów, niewyobrażalny śmietnik w miejscu pracy, zbieranie
nawet najbanalniejszych materiałów mających pomóc w dalszym
tworzeniu. Naturalnie należy przyjąć, iż każdy stereotyp ma w
sobie więcej lub mniej prawdy, jednakże swoją przesadą Ema Toyama
zmusza nas do zastanowienia się kilka razy przed przyjęciem
mangowych faktów za pewnik. Co więcej, autorka uczy swojego
czytelnika ostrożności w postrzeganiu świata przez pryzmat
popularnych stereotypów, jak również hamuje niezdrowy zapał do
pogoni za karierą, o której w rzeczywistości zupełnie nic nie
wiemy, a wszystko to w myśl zasady: „nie wszystko złoto, co się
świeci”.
Ponadto, zawarte w mandze stereotypy
wzbogacają odnoszące się do życia mangaki wyobrażenia trójki
bohaterów. A trzeba przyznać, że fantazji na temat pracy rysownika
komiksów chłopcy mają wiele i chociaż na pewno kryje się w nich
ziarenko prawdy, to jednak w dużej mierze są one grubo przesadzone.
Zresztą, niegrzeszące inteligencją trio ma brzydki nawyk wkładania
każdego mangaki do jednego worka. Z tego też powodu są święcie
przekonani, że każdy debiut w czasopiśmie mangowym jest szeroko
otwartą bramę do wielkiej sławy, nagrody konkursowe zapewniają
dostatnie życie na miarę gwiazd Hollywood, zaś w mgnieniu oka
pozyskane rzesze fanów stoją w kilometrowych kolejkach po autograf
i przysyłają autorowi całe ciężarówki prezentów. Obawiam się
jednak, że nie tylko w Psach na mangę
znajdą się osoby wierzące w podobną idyllę. Warto również
zauważyć, iż Ema Toyama przedstawiła problem idealizowania
wymarzonego zawodu w przypadku osób, które notorycznie dzielą
skórę na niedźwiedziu i skupiając się na celu, pomijają
jakiekolwiek realne próby dążenia do niego. Inaczej mówiąc, w
pierwszym tomie mamy do czynienia z historią traktującą o
niedojrzałych fanach, których bardzo często ponosi fantazja.
Przyznajcie się, kto w tej trójce może dostrzec siebie sprzed lat?
;)
Co się zaś tyczy kreski, jest
naprawdę urocza i bardzo staranna. Pokusiłabym się nawet o
stwierdzenie, że ma w sobie coś ciepłego i słonecznego, toteż
osobiście nie mam jej nic do zarzucenia. Przede wszystkim jednak,
nie ulega wątpliwości, że Ema Toyama przejawia ogromny talent do
rysowania słodziaków w przypadku obu płci, czego przykładem są
uczniowie profilu mangowego. Mamy więc zarówno oczy wielkie jak
jeziora, jak i te węższe przeznaczone dla przystojniaków, którym
również słodyczy nie brakuje. Możemy tylko żałować, że Kannę
bardzo rzadko widać dobrze spod grzywki. W przypadku obecnych w
mandze dorosłych, autorka pokazała, że potrafi stworzyć także
bardziej karykaturalne postaci, które całkowicie się od siebie
różnią. Myślę, że warto również zauważyć, iż tła
poszczególnych kadrów nie rzucają się specjalnie w oczy, dzięki
różnorodności ich wykonania. Trafiamy tu bowiem zarówno na tła
puste i rysowane, jak i na te tworzone przez rastry, które stanowią
zdecydowaną większość. Wszystko to razem sprawia, że manga ma w
sobie naprawdę dużo pozytywnej energii.
Ogólnie rzecz biorąc, przyznaję, że
Psy na mangę nie są szczególnie ambitną lekturą,
która przyspiesza bicie serca, podnosi adrenalinę lub nie pozwala
na spokojny sen. To po prostu luźna komedia o skrzywionych
wyobrażeniach na pracę mangaki oraz o rodzącej się samoistnie
przyjaźni między bohaterami. Fajerwerków nie ma, niemniej jednak,
tytuł ten sprawdza się w sytuacjach, kiedy potrzebujemy czegoś
bardzo lekkiego i niezobowiązującego, co poprawi nam humor i
pozwoli zapomnieć o zmartwieniach. Myślę więc, że na wypadek
bardzo złego lub wyjątkowo stresującego dnia podobny tytuł warto
mieć na półce.
Moja ulubiona manga ♥ Recenzja trochę długa, ale chyba właśnie o to chodzi w recenzjach, co nie? ^-^
OdpowiedzUsuń