Odcinek: 1
Producent: Tezuka Productions
Liczba odcinków: 12
Czas trwania: 24 min.
Czas trwania: 24 min.
Ocena: -6/6
Myślę,
że na wstępie warto przedstawić w kilku zdaniach anime, które
jest tematem tej recenzji, ponieważ o kilku sprawach z pewnością
należy wspomnieć, nawet jeśli są one znane większości
zainteresowanych tą animacją osób. Otóż Young Black
Jack to anime powstałe w oparciu o wciąż tworzoną serię
Yoshiaki Tabaty oraz Yūgo Ōkumy o tym samym tytule. Pierwowzorem
dla stworzenia tego tytułu była powstająca w latach 70-tych manga
Black Jack znanego już doskonale polskim czytelnikom Osamu
Tezuki. Akcja Young Black Jack
kręci się wokół młodości doktora Black Jacka, a dokładniej,
wokół jego lat studenckich. Skoro mamy to już wyjaśnione,
przejdźmy do konkretów.
Japonia, rok 1968. Kraj pogrąża się
w chaosie, kiedy rozpoczyna się fala protestów studenckich, którym
nie oparł się nawet Uniwersytet Tokijski. Młodzi ludzie są
oburzeni tym, jak wygląda życie w ich kraju i chociaż część z
nich studiuje by ratować ludzkie życie, w tamtej chwili koncentrują
się wyłącznie na sobie, pragnąc wymusić na japońskich władzach
posłuch. Właśnie w tym niespokojnym czasie dochodzi do poważnego
zderzenia pociągu z autobusem, podczas którego rany odnosi bardzo
wiele osób. Jednym z poszkodowanych jest chłopiec, którego lekarze
skazują na straty i kalectwo wynikające z utraty nogi i ręki.
Młody student medycyny, Hazama Kuroo, jako jeden z bardzo
nielicznych zgadza się pomóc przy pacjentach i chociaż jak na
razie nie ma do tego uprawnień, postanawia dokonać niemożliwego
operując poszkodowane dziecko.
Jak łatwo się domyślić po
zamieszczonym powyżej opisie, pierwszy odcinek serii Young Black
Jack w dużej mierze nawiązuje do istotnych dla japońskiej
historii wydarzeń, jakimi były strajki w latach 1968-1969. To
właśnie one tworzą całe tło akcji i stanowią swojego rodzaju
wymówkę dla pokazania nam pełni kunsztu i talentu chirurgicznego
Hazamy. Mało tego, na początku odcinka mamy do czynienia z czymś,
co osobiście nazwałabym „kartką z podręcznika”, czyli krótkim
zarysem. Jako osoba w szczególności ceniąca tytuły z takim
właśnie historycznym zapleczem, uważam ten fakt za ogromną zaletę
anime, ponieważ mam wrażenie, że to właśnie dzięki
przedstawieniu tych wydarzeń w wersji animowanej, łatwiej i
szybciej zapadają nam w pamięć i pozostają w niej na dłużej, a
tego nie sposób zignorować, za to należy to w pełni docenić.
Przy okazji recenzji tego odcinka,
muszę zwrócić Waszą uwagę na pewną kwestię. Jest coś, co nie
tylko rzuciło mi się w oczy, ale także naprawdę mnie
zaintrygowało. Chodzi o pewien niby niezobowiązujący fragment, w
którym nasz niewyobrażalnie utalentowany student medycyny zatraca
się w swoim umyśle, gdzie zostaje otoczony przez ciernie. Z jednej
strony mamy do czynienia z momentem stosunkowo popularnym w tych
bardziej wiekowych seriach i przywodzącym na myśl chociażby starą,
dobrą Lady Oscar,
a pamiętajmy, że Young Black Jack właśnie do
wiekowej już mangi się odnosi. Z drugiej jednak strony,
najważniejszy wydaje mi się fakt, iż widz może dostrzec w tym
bardzo wyraźny motyw chrześcijański. Wszystko dlatego, że ciernie
zaczynają otaczać naszego bohatera w pewien niezwykle
charakterystyczny sposób, który bezsprzecznie przypomina koronę
cierniową. Kiedy zestawimy to z niebywałym talentem Hazamy, który
pozwala mu ratować ludzkie życie, przed oczyma po prostu staje nam
Jezus. Nie oszukujmy się, to naprawdę tak wygląda i wręcz prosi
się o stworzenie jakiejś natchnionej interpretacji, chociaż dla
Waszego zdrowia psychicznego tę część jednak sobie podaruję.
Co się zaś tyczy animacji, z
pewnością można ją zaliczyć do całkiem dobrych, chociaż warto
zauważyć, że bazuje ona na dokładnym zarysie bohaterów
pierwszoplanowych oraz lekko rozmazanych, niewybijających się poza
drugi plan tłach. Wydaje się też dosyć charakterystyczna ze
względu na zestawienie elementów nawiązujących do stylu starych
oraz nowych anime. Można więc powiedzieć, że jest hybrydą, co na
pewno idealnie pasuje do tego tytułu oraz samego protagonisty. W
serii mamy też okazję obserwować dwa typy bohaterów – tych
niewybijających się specjalnie poza współczesne normy starannej,
ładnej kreski oraz tych będących bezpośrednim odniesieniem do
twórczości Osamu Tezuki i jego stylu charakteryzującego się
„nosami tengu”. Mam wrażenie, że nawet płynność animacji
ulega czasami zmianie, jakby także pod tym względem twórcy anime
chcieli połączyć ze sobą przeszłość i teraźniejszość. Ile
jednak jest w tym prawdy, a ile wyobrażeń wywołanych ogólnym
wrażeniem, nie jestem jeszcze w stanie ocenić. Możliwe jednak, że
odpowiedź przyniosą kolejne odcinki.
Na koniec trochę o kolejnej już
hybrydzie tego anime, czyli muzyce. Wprawdzie powinnam zostawić to
na później, jako że niełatwo ocenić muzykę obiektywnie po
zaledwie jednym odcinku, ale już teraz nasuwają mi się pewne
opinie na jej temat. Bez wątpienia nie mogę powiedzieć o niej
niczego szczególnie złego, ponieważ w większości jest naprawdę
dobrze dopasowana i klimatyczna, dzięki czemu wtapia się w tło
pozostając niemal niezauważalną. Tak się jednak składa, że w
tym odcinku mieliśmy także okazję usłyszeć kawałek bardziej
współczesny, który naprawdę dał mi się we znaki. Nie należę
do osób, które dobrze znoszą muzykę techno, a właśnie z takim
utworem mieliśmy tu do czynienia. Przyznaję, że był on dla mnie
prawdziwą katuszą. Co więcej, uznaję go za jedyny naprawdę słaby
element pierwszego odcinka i na pewno nie chciałabym już do niego
powracać. Strzałem w dziesiątkę są za to wpadający w ucho
opening oraz ending, których widz słucha z prawdziwą
przyjemnością.
Podsumowując, już po pierwszym
odcinku możemy stwierdzić, że Young Black Jack to anime
kształcące i właśnie pod tym względem interesujące, które
zaznajamia młodych widzów nie tylko z historią, ale przede
wszystkim z klasyką Osamu Tezuki. Łącząc w sobie to, co nowe oraz
to, co stare, jest pozycją w sam raz dla młodszego oraz starszego
pokolenia fanów, jak również dla wszystkich osób mających
słabość do tematu historii, medycyny oraz klasyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz