Tytuł: Przekleństwo siedemnastej wiosny
Tom: 2 (ostatni)
Autor: Ono Fuyumi (scenariusz), Yamamoto Kotetsuko (rysunki)
Tytuł oryginalny: Sugiru Juunana no Haru
Wydawnictwo: Ringo Ame
Liczba stron: 224
Ocena: 6/6
Po miesiącach niecierpliwego wyczekiwania, mamy w końcu okazję zatracić się w lekturze drugiego i zarazem ostatniego tomu „Przekleństwa siedemnastej wiosny” – mangi, która rozkochała w sobie tych, którzy po nią sięgnęli i wzbudziła niepokój u osób obawiających się jej treści. A wszystko to dlatego, że jak na złość nie stosujemy się do powszechnie znanej i uznawanej mądrości, którą powtarza się niemal do znudzenia: „Nie oceniaj książki po okładce”. „Przekleństwo…” odczuło to dotkliwie i naprawdę niezasłużenie, a to „z winy” ślicznej obwoluty przedstawiającej dwóch nastoletnich chłopców. To, co może Wam wydać się jasnym podtekstem, w rzeczywistości kryje w sobie tajemnicę, którą możecie odkryć właśnie w tym tomie.
Naoki naprawdę ma o czym myśleć, jako że właśnie odkrył pewną wspólną cechę przedwczesnych zgonów jakie miały miejsce w jego rodzinie. Okazuje się, że najstarsi synowie rodu Sugata ginęli w wieku siedemnastu lat, a wraz z nimi ich matki. Nastolatek usilnie próbuje poskładać w całość wszystkie elementy układanki, mając nadzieję, że tym samym będzie w stanie pomóc kuzynowi, który nadal pozostaje niedostępny i chłodny dla bliskich. Okazuje się, że także wuj chłopców zachowywał się podobnie, co zakończyło się tragedią. Czy w przypadku Takashiego było tak samo i chłopak może mieć na sumieniu śmierć matki? Naoki coraz głębiej wnika w rodową tajemnicę i zaczyna nieśmiało dochodzić do prawdy. Tymczasem sytuacja zmienia się diametralnie, kiedy pod jego domem pojawia się kobieta utrzymująca, że jest jego prawdziwą matką.
W moim rankingu wydanych w naszym kraju horrorów, „Przekleństwo siedemnastej wiosny” nie na darmo znajduje się na samym szczycie. Tytuł ten zajmuje to honorowe, choć odosobnione miejsce niepokonanego lidera za sprawą sposobu, w jaki autorki budują napięcie. Mamy tu wprawdzie do czynienia z wątkiem paranormalnym, ale same „straszydła” to za mało by stworzyć dobry horror. Odpowiedzialna za scenariusz Ono Fuyumi oraz rysowniczka Yamamoto Kotetsuko wspólnie tworzą historię, w której niezwykle istotną rolę odgrywają kierujące bohaterami oraz samym czytelnikiem emocje, a także zaplecze psychologiczne. Jesteśmy przecież świadkami tego, jak Naoki usilnie próbuje dojść do prawdy, zmagając się z masą pytań i niewieloma odpowiedziami, a następnie traci wszystko stopniowo, ale stosunkowo szybko. Myślę, że możemy nazwać to paranormalnym praniem mózgu, które naciska na jego zdrowy rozsądek, powoduje całkowite zagubienie, osamotnienie, niemoc i w konsekwencji, pewnego rodzaju przerażenie. Czytelnik, patrzący na wszystko to z zewnątrz, widzi na własne oczy, jak siła i zdecydowanie chłopaka ustępują miejsca szaleństwu oraz mocy, z którą nie sposób walczyć. Wystarcza jeden ludzki odruch, bo przecież nikt nie jest postawiony w stan gotowości 24/7, i wszystko się zmienia, sens się zaciera, kłamstwa rosną w siłę, a nam serce przyspiesza bicie.
Adrenalinę podnosi także naprawdę fantastyczna scena, w której Naoki bezgłośnie prosi o pomoc, o powstrzymanie go przed zrobieniem czegoś szalonego. To naprawdę poruszające i głębokie, jako że chłopak nie ma pojęcia, czy postępuje słusznie, obawia się samego siebie, swoich czynów, chce by ktoś zdjął z niego to brzemię. Ten fragment naprawdę mnie poruszył, ponieważ w wyjątkowy sposób podkreśla samotność chłopaka w całym tym zamieszaniu. Chociaż nie jest jedynym, który wie o powtarzających się w każdym pokoleniu zgonach, to jednak tylko on jeden podjął się walki ze skutkami tego stanu rzeczy, badania faktów, desperackiej próby odzyskania kuzyna takim, jakim był dawniej. Wszyscy inni wydają się stać na uboczu, czekać na koniec, biernie akceptować tragedię. To naprawdę robi wrażenie.
Wyjątkowego, mrocznego czaru nie można odmówić także próbom ostatecznego zapobiegnięcia nieszczęściu, które dotyka ród Sugatów. W mandze pojawiają się dwie drogi i choć obie wybierane po omacku, to jednak diametralnie od siebie różne. Z jednej strony widzimy rozwiązanie, które można uznać za najprostsze, a które wynika z niewiedzy i miłości – samobójstwo. Ile matek zgodziłoby się na tak odważny, ale i ostateczny krok w trosce o dziecko? Ile uznałoby, że śmierć naprawdę rozwiąże problem? Podejrzewam, że wiele. Tymczasem druga z dróg naznaczona zostaje przez znajomość najistotniejszych faktów i choć opiera się na ryzyku, jest bezpośrednią odpowiedzią na powody zaistniałej sytuacji. Niemniej jednak, także tym razem istotne znaczenie odgrywają uczucia i to właśnie one są esencją „Przekleństwa siedemnastej wiosny”. To one wszystko zapoczątkowały przed laty i to one powinny wszystko zakończyć. Ale czy tak się stanie?
Na koniec, powrócę jeszcze do tematu obwolut, jako że w pewnym stopniu obrazują one relacje między dwójką głównych bohaterów. Zwróćcie uwagę na pozycję, w jakiej Naoki i Takashi zostali przedstawieni na pierwszym tomie. Kuzyni są odwróceni do siebie tyłem i jeśli weźmiemy pod uwagę treść tomiku, może to symbolizować odcięcie się od świata i bliskich. Inaczej ma się jednak sprawa z częścią drugą, która prezentuje współpracę i równość poprzez postawienie znanej nam już dwójki nastolatków niemal ramię w ramię. Muszę przyznać, że motyw przyjacielskich relacji między kuzynostwem dotarł do mnie z całą swoją mocą, gdyż sama mam kuzynkę z tego samego rocznika, która jest mi bardzo bliska i mogłaby z powodzeniem zyskać miano przyjaciółki. Nie dziwię się więc Naokiemu, że z taką wytrwałością i zaangażowaniem szuka sposobu na przywrócenie Takashiemu dawnej świetności, gdyż sama zrobiłabym na jego miejscu to samo. Nie myślcie jednak, że właśnie poznaliście całą tajemnicę obwolut „Przekleństwa siedemnastej wiosny”. O nie, do najlepszego musicie dokopać się sami.
O czym więc tak naprawdę jest ten dwutomowy horror? Przede wszystkim o przerażającej sile – o sile matczynych uczuć i rodzinnych więzi, sile nienawiści, strachu zmuszającego do chowania głowy w piasek, a także o niezmordowanym dążeniu do przeciwstawienia się wiszącej nad głową klątwie. „Przekleństwo siedemnastej wiosny” to nie tytuł stworzony na potrzeby szukających mocnych wrażeń czytelników, którzy lubują się w skrajnościach, ale manga inteligentna, poważna i bogata w uczucia. Najprościej mówiąc, idealna.
Znaczek "Strefa bez yaoi" jest genialny :)
OdpowiedzUsuń